Dzień Dziecka Utraconego 2024
W niedzielę, 13 października, w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach odbyły się diecezjalne obchody Dnia Dziecka Utraconego. Rodziny dzieci utraconych uczestniczyły we mszy świętej dziękczynnej za życie ich dzieci.
W niedzielę, 13 października, w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach odbyły się diecezjalne obchody Dnia Dziecka Utraconego. Rodziny dzieci utraconych uczestniczyły we mszy świętej dziękczynnej za życie ich dzieci.
Mszy świętej w Godzinie miłosierdzia przewodniczył ks. Jacek Kędzierski, dyrektor Centrum Opieki Perinatalnej im. bł. Rodziny Ulmów w Sieradzu, a koncelebrował m.in. ks. Janusz Kościelniak, diecezjalny duszpasterz rodzin dzieci utraconych.
„Zawierzam moją siostrę”
Ks. Kędzierski rozpoczął homilię od poruszającego świadectwa: – W tym szczególnym dniu i miejscu zawierzam moją siostrę Ewę. Mama była wtedy w dziewiątym miesiącu ciąży. Ewa nie mogła być ochrzczona, bo urodziła się martwa. Nie było katolickiego pogrzebu, księdza, mszy świętej. Mój tata i moja babcia pochowali Ewę sami. Pamiętam, że rodzice opowiadali nam, że mamy jeszcze jedną siostrę w niebie – wspominał kapłan.
– To, co mnie uderzało to fakt, że mama i tata mówili o niej jak o kimś żywym i obecnym. Muszę przyznać, że skonfrontowanie się z tematem śmierci dzieci nienarodzonych zostawia ślad na całe życie. I taki ślad w moim życiu pozostawiła moja zmarła siostra – mówił ks. Kędzierski.
„Nie mogłem się pozbierać”
Kapłan, który dziś pełni funkcję dyrektora centrum opieki perinatalnej, przyznał, że nie spodziewał się, że będzie kiedykolwiek służyć rodzinom po stracie dzieci. – A jednak zostałem kapelanem szpitala i uczestniczyłem w pogrzebach zmarłych dzieci. Podczas pierwszego z nich, kiedy zobaczyłem ciało maleńkiego dziecka, niesamowity ból i bezradność rodziców, było to dla mnie tak trudne przeżycie, że nie mogłem dojść do siebie przez kilka tygodni – wyznał ks. Kędzierski. – Może to dziwnie zabrzmi, ale wtedy doświadczyłem bardzo mocno tego, że człowiek jest dziełem Boga. Że tu chodzi o coś więcej, niż tylko o połączenie komórek ojca i matki. Rozwijające się dziecko nosi w sobie ślady Boga Ojca – dodał.
Ks. Kędzierski wspomniał także jedno z kolejnych trudnych pożegnań: – Dziecko utracili rodzice, którzy długo na nie czekali. W piątym miesiącu strata dziecka, niesamowity ból. Mama nie mogła uwierzyć, że jej ukochane dziecko jest martwe. Kiedy trzymała je na rękach i głaskała jego główkę, powiedziała: „Tak bardzo chciałabym cię nakarmić”. Pamiętam, że wtedy zapytała mnie o to, gdzie teraz jest jej dziecko – mówił kapłan. – W takich chwilach nie ma gotowej odpowiedzi, nie ma mądrych słów. Trzeba mówić to, co dyktuje serce. Powiedziałem jej, że wierzę, że ich dziecko jest u Boga w niebie. A ona, szukając potwierdzenia, zapytała mnie o to, czy naprawdę w to wierzę – dzielił się ks. Kędzierski.
– Wtedy zrozumiałem, że wiara w Boga, jako Stwórcę człowieka, jest dopiero punktem wyjścia. Jej pytanie było pytaniem o to, czy ja rzeczywiście wierzę Bogu w to, że ich dramat nie jest końcem, że śmierć nie ma ostatniego słowa w ich życiu. Ich dziecko nie umarło na zawsze – tłumaczył kapłan.